Henrietta z Nassau-Weilburg jest tą osobą, od której rozpoczyna się na dobre historia choinki w Wiedniu. To dzięki niej rozprzestrzeniła się moda na zdobienie drzewka na święta Bożego Narodzenia. Sam cesarz Franciszek II/I zauroczony tym zwyczajem postawił iglaki w Hofburgu.
Dzieciństwo
Henriette von Nassau-Weilburg urodziła się 30 października 1797 r. w pałacu Eremitage. Była córką księcia Friedricha von Nassau-Weilburga i Luise Isabelle. Wśród jej przodków jest król angielski Jerzy II.
Nie miała nigdy guwernantki. Wychowała i uczyła ją matka, a to nie takie oczywiste jak na tamte czasy.
Małżeństwo
W wieku 17 lat poznała swojego męża, arcyksięcia Karola Ludwiga, który był od niej o 26 lat starszy. Karol, adoptowany syn Alberta Sasko-Cieszyńskiego, i jej ojciec spotkali się na kongresie wiedeńskim.
Ówcześnie rządzący cesarz Franciszek II/I zgodził się na mieszane małżeństwo – Henrietta była kalwinistką, a Habsburgowie arcykatolikami. Ponadto Franciszek nie naciskał na nawrócenie panny młodej, bo potrzebował niemieckich sojuszników w tych niespokojnych czasach.
Ślub odbył się w Weilburgu w dniu 17 września 1815 roku. Panna młoda miała niespełna 18 lat, a pan młody 44. Mimo różnicy wieku małżeństwo było udane. Para doczekała się siedmiorga dzieci. poniżej na obrazie namalowanych jest tylko sześcioro z nich, niestety jedno niemowlę zmarło krótko po porodzie.
Karol z młodą żoną pozostał jeszcze jakiś czas w Moguncji, po czym oboje udali się do Wiednia. Henriette była w stolicy monarchii szczęśliwa. Rodzina męża przyjęła ją dobrze, pomimo różnic w wyznaniach. Teść przygotował nawet przyjęcie w swoim pałacu w Bastionie Augustynów, późniejszym muzeum Albertina.
Młoda para mieszkała na początku w pałacu przy Annagasse 20. Dziś mieści się tam Dom Muzyki (Haus der Musik).
Baden
W miesiącach letnich rodzina spędzała czas w uwielbianym przez cesarza Baden w pobliżu Wiednia, w zamku Weilburg. To mąż zarządził jego budowę ku uciesze żony. Projekt nowego domu przypominał Henrietty dom rodzinny. Często tam przebywali, odwiedzały ich tam różne znakomitości i ważne osoby ich czasów. Wśród ich gości był np. Strauss, który grywał tam koncerty.
Po zamku pozostały tylko wspomnienia i herb na Weilburgstrasse w Baden.
Herb, który jest nazywany „nagrobkiem Weilburga”, pokazuje skaczącego lwa, który jest również zawarty w herbie miasta Weilburg an der Lahn. Otacza go orzeł i leżący lew, jak w herbie Habsburg-Lotaryngów. Pod tym linkiem można ten herb obejrzeć w wersji 3D
Trochę odbiegając od samej Henrietty. Zamek spłonął w 1945 roku. Rzekomo składowane były tam ważne dokumenty z czasów wojny i dlatego budynek został podpalony. W 1964 r. reszta ruin została wysadzona w powietrze. Chciano uratować herb i zaplanowano zrzucić 600- tonową ceglaną fasadę w kierunku zbocza góry i przechwycić blok ułożonymi w stos belami słomy. Ponieważ jednak portyk się zawalił, herb upadł pionowo i pękł, co za pech! Po zebraniu wszystkich fragmentów kurator musiał szczegółowo wszystko od nowa odtworzyć.
Henrietta jako kalwinistka
Henrietta była wierzącą kalwinistką i nadal chciała praktykować swoją wiarę. Dlatego też wybudowano dla niej bramę (Henriettentor) do kościoła, aby mogła wejść od ulicy i nie musiała potajemnie wchodzić przez dziedziniec na nabożeństwo. Te zawiłości wynikały z Patentu Tolerancyjnego tzn. żaden inny kościół nie mógł się wyróżniać i mieć wejścia od głównej ulicy, jak tylko kościoły katolickie. Po jej śmierci wejście z powrotem zamurowano.
Pierwsza choinka
Jej ojciec zmarł w styczniu 1816 roku, po tym jak spadł ze schodów. Wtedy matka przeprowadziła się do córki do Wiednia. W tym samym roku w lipcu Henrietta urodziła córkę. Chciała kontynuować tradycje domu rodzinnego i sprawić przyjemność swojemu maleńkiemu dziecku, więc poleciła ozdobić drzewko iglaste. Tak oto w Wiedniu, w pałacu na Annagasse, stanęła jedna z pierwszych choinek. Zaproszonemu cesarzowi tak spodobał się zwyczaj ozdabiania drzewa, że zamówił takie dla Hofburga, które stanęły tam rok późnej.
Po śmierci teścia Alberta Sasko – Cieszyńskiego w 1822 r. Henrietta i jej rodzina przeprowadzili się do pałacu na Bastionie Albertynów i tam dalej kontynuowano zwyczaj zdobienia choinki. Tak jest do dziś. Przed Bożym Narodzeniem w sali reprezentacyjnej w Albertynie (zdjęcie w ramce poniżej) pojawia się gustowna, duża, kolorowa choinka. Wiszą na niej tylko tradycyjne ozdoby: pierniczki, słomiane zabawki i woskowe świeczki.
Do tej pory podczas świąt dominowały szopki z figurkami Jezusa, Maryi, Józefa, pasterzami, trzema królami i zwierzętami różnej maści. Jeszcze jakiś czas trwała „święta wojna” między zwolennikami choinki i szopki, aż w końcu drzewko zdominowało święta, bo moda na nie rozprzestrzeniała się dość szybko. W 1829 roku podobno istnieli już sprzedawcy choinek, a w 1851 roku plac Am Hof był od świerków i jodeł jak gęsty las.
Śmierć i pochówek
W 1829 r. Henriette wraz z córką załatwiały świąteczne sprawunki w Wiedniu, gdy spotkały kobietę, która miała w domu dzieci chore na szkarlatynę. To spotkanie miało wysoką cenę. Zaledwie 4 dni później Henrietta zmarła na płonicę z zapaleniem płuc. Jej mąż napisał w liście do swojego brata, że obudziła się o 22:30 i walczyła o życie do 1:00 w nocy, dopóki nie zasnęła na zawsze.
30 grudnia przeprowadzono sekcję i balsamowanie. Ewangelicki kaznodzieja wygłosił poruszającą mowę pogrzebową. Choć Henrietta była kalwinistką to cesarz Franciszek zadecydował, wyrażając to słowami: „Była wśród nas za życia, pozostanie z nami i po śmierci”, że zostanie pochowana w krypcie kapucynów, w której spoczywają oprócz niej tylko katoliccy Habsburgowie.
Tym razem dodatkowo infografika i mapa z miejscami dotyczącymi Henrietty.