Moje przyjaźnie. Hmm. W podstawówce, liceum i na studiach miałam przyjaciółki. Po jednej w każdej kolejnej szkole. Miałam też przyjaciela. Dziś z dwojgiem z czworga mam kontakt. Każdy ma swoje życie, ale co i rusz pada pytanie: „Co tam?”. W Austrii największym moim przyjacielem jest mój mąż i mój doradca ubezpieczeniowy. :) Dziś nieco wspomnień i rozkminka, czy przyjaźń na emigracji jest inna niż w ojczyźnie.
Krótko o kiedyś
Nigdy nie miałam długotrwałych paczek i psiapsiółek. Ok, w liceum tak byłyśmy zżyte z moją przyjaciółką, że wypracowałyśmy swój alfabet migowy i tak rozmawiałyśmy. Żałuję jednak mocno, że rozlazła się ta przyjaźń po kątach. Pamiętam, (szkoda, że dziś się nie da tak beztrosko) jak nawet kilka razy w tygodniu wpadałyśmy do domu, obierałyśmy miskę ziemniaków i smażyłyśmy frytki. Same zjadałyśmy tę wielką michę pełną frytek. :) Tak było.
Aktualnie
Teraz mam podobnie, naturalnie nie z frytkami. Nie mam wielkiej grupy znajomych, a już w ogóle przyjaciół. Przecież nie na ilość, a na jakość stawiamy. Mam jednego, szczególnego przyjaciela, tego od ubezpieczeń, który wiekowo mógłby być moim ojcem. Nie sądzę, że to gra jakąś rolę, ale on jest Austriakiem. Poznałam go, bo zamieniłam się z koleżanką. Ona nie mogła go zdzierżyć, więc ja poprowadziłam jego terapię. Wróciłam właśnie po urlopie. Wszedł i powiedział: „urlop był, ale pani na nim nie była”. Spojrzałam w górę. Skąd on wiedział skóbany? Miałam wtedy temat do rozkminki. Sporo się działo w moim życiu… Tak minęło nam już 7 lat. Wspieramy się. Wychodząc ostatnio ze szpitala, gdy już byłam przeciążona, zaczęłam płakać do słuchawki, że nie mam czasu i siły, a chciałam po kiełbasę jechać i nie zdążę jednak. On pojawia się dzień później z kiełbasą. Innym razem jadę do niego kolano „naprawiać”, a on uważa, że bez moich rąk w życiu by nie wyzdrowiał. Po moim porodzie był pierwszy w szpitalu. Cenię to… Jedno żali się drugiemu, drugie pierwszemu kołczuje. ;) Czasem dłużej się nie słyszymy i nie widzimy. Nikomu to nie szkodzi i nikt nie robi problemu. Po prostu w końcu tęsknimy za sobą, więc spotykamy się znowu na kawę i gadamy, gadamy, gadamy.
Na koniec mój mąż. Ufamy sobie, lubimy siebie, nie tylko kochamy. Zaczęło się bowiem od przyjaźni właśnie. Wiem tak wiele o nim, często rzeczy, których nie wie nikt więcej. Z resztą ekstra go spytałam, czy on sądzi tak samo. „Tak. Nie jesteś tylko moją żoną. Przyjaciółką też.” Ja nie potrafię sobie wyobrazić, żeby mogło być inaczej… Moim zdaniem małżeństwo oparte na przyjaźni ma szansę przetrwać lata.
Nie będę generalizować, jacy są Austriacy i czy da się z nimi zaprzyjaźnić czy nie. Ja uważam, że dobierać należy ludzi indywidualnie i nie ma tu znaczenia ani lokalizacja ani pochodzenie. Najważniejsze, żeby to byli dobrzy ludzie. Prawda?
Rozpoczął się kolejny projekt Klubu Polek na Obczyźnie i to zmobilizowało mnie do wpisu. Kto i kiedy pisze znajdziecie pod tym linkiem. Zapraszam.
Related posts
Polecane posty
Najnowsze wpisy
Es ist fix. Właśnie wypowiedział się kanclerz Sebastian Kurz. Od wtorku mamy pełny lockdown na 2,5 tygodnia. Usług… https://t.co/EBLEzWNxEt
FollowDzięki uprzejmości adwokat Aleksandy Fuchs możemy na chwilę zerknąć jak pracuje sąd w Austrii w czasach epidemii. O… https://t.co/HTvHARAM48
Follow11 listopada 1918 r. Dla jednych ta data znaczy początek, a dla innych koniec. Polacy świętują niepodległość, a w A… https://t.co/jM2P8w9gME
FollowPrezydent Austrii, Alexander van der Bellen zaprasza na nietypowe zwiedzanie Hofburga! Również zapraszam, bo wyszło… https://t.co/9ELMNOFmrM
FollowDlaczego właśnie wyją syreny w Wiedniu? To coroczne ćwiczenia. Oprócz alarmu straży pożarnej (trzy razy 15 sekund… https://t.co/CbCecazTWY
FollowZerknijcie jakie piękne są austriackie Alpy! Karol z Kołem Się Toczy umie wspaniale fotografować! 😍 https://t.co/zNBK6tlvtz #kochamwiede ń
Follow
Swietnie napisane! uwazam identycznie. Duzo milosci, przyjazni I szczescia na dlugie lata!
Dzięki. Miło mi. :)