Trafiłam na ciekawy artykuł, który jest reakcją na kuriozalną historię. Sprawa rozegrała się w Wiedniu w ostatnich dniach kwietnia 2014r.
Pewnego razu kelner na swojej przerwie obiadowej chciał zjeść truskawki, które sam sobie kupił. By osłodzić swoje życie owoce ukradł cukier z firmy – jak rzecze jej właściciel. A było go 50 gram. Cukru, nie właściciela. Sprawa powędrowała do sądu. Dzięki Bogu sąd dostrzegł to kuriozum, no i sprawa pojawiła się w mediach. Delikatnie mówiąc restaurator Mario Plachutta skompromitował się. Istotnym jest, że restauracja ta ma raczej nieco wyższe ceny w menu i firma nie musi martwić się przy stratach rzędu (1,25€ x 0,05g) 7 eurocentów.
Jako odpowiedź na całe zamieszanie pojawił się tekst opowiadający o solidarności mieszkańców ze zwolnionym Słowakiem. Wiedeńczycy zaczęli znosić cukier i usypywać go przed drzwiami restauracji. Z rana do Pana Plachutty zadzwonił jego pracownik i poinformował go, że przed firmą znajduje się Zuckerberg. Tak, gra słów jest zamierzona i ma przewodzić na myśl właściciela FB, nie mniej oznacza to po niemiecku tyle co „góra cukru”. Jakież to musiało być rozczarowanie dla Mario Plachutty, gdy po przybyciu na miejsce przekonał się kto, a raczej co, czeka na niego przed drzwiami.
Zastanawia mnie co kryło się w głowie pana Plachutty, gdy zwalniał kelnera, zamiast go np. upomnieć, kazać zapłacić, za 50 gram cukru lub wcześniej innego pracownika za zbyt głośne śmianie się. Kuriozum!
Ciekawy przypadek. Ogólnie zamierzałam się wybrać do tego „słynnego” Plachutty, ale teraz to się głęboko zastanowię ;)
Jadlam Tam kiedyś. Jakość nie adekwatna do ceny. Moim zdaniem nie warto.