Zanim zaczniecie czytać, włączcie i posłuchajcie klasycznego utworu Johanna Straussa Wiener Blut („Wiedeńska krew”). To doskonałe wprowadzenie do mojego dzisiejszego wpisu.
Operetka Wiener Blut powstała krótko przed śmiercią kompozytora. Johann Strauss niestety nie doczekał premiery swojego dzieła — zmarł na zapalenie płuc około trzech miesięcy wcześniej. Mimo to jego muzyka do dziś zachwyca i wzrusza, a duch Wiednia, który uchwycił, pozostaje żywy na scenach teatralnych całego świata.
Wiosną 1899 roku, na kilka miesięcy przed śmiercią Straussa, Carl Jauner, dyrektor jednego z teatrów, zwrócił się do kompozytora z propozycją stworzenia nowej operetki. Jednak 73-letni Strauss nie czuł się już na siłach, by podjąć się tak wymagającej pracy. Jauner, będący w trudnej sytuacji finansowej, nie zamierzał się jednak poddać. Przy poparciu żony Straussa, Adeli, przedstawiono kompromisowy plan, na który Staruss się zgodził, bo spodobał mu się pomysł na libretto. Strauss wybrał tematy muzyczne ze swoich starszych utworów, częściowo zapomniany, czasem nawet niepublikowanych, które zostały na nowo opracowane z jego wskazówkami. Mistrz, choć zaangażowany w projekt, postanowił zobaczyć efekty pracy dopiero na premierze. Niestety, nie dożył jej — zmarł 3 czerwca 1899 roku.
Nie będę przytaczać tutaj fabuły operetki. To historia pełna miłości i intryg, z akcją osadzoną w XIX-wiecznym Wiedniu. Jeśli chcecie zapoznać się z jej szczegółami, polecam zajrzeć do cioci Wiki. Ja natomiast podzielę się swoimi wrażeniami.
Bilet na przedstawienie trafił w moje ręce zupełnie przypadkowo. Pewna bardzo miła dama nie mogła uczestniczyć w spektaklu w Operze Ludowej (Volksoper) i postanowiła podarować mi swoje miejsce. Przyznam, że początkowo nie wiedziałam, czego się spodziewać, bo choć uwielbiam muzykę Straussa, to operetki w dialekcie wiedeńskim mogą stanowić niemałe wyzwanie.
Mimo trudności językowych byłam zachwycona! Operetka ma w sobie coś magicznego — jest lekka, zabawna i niezwykle przyjemna dla ucha. Muzyka Straussa, taniec i humor tworzą doskonałą mieszankę. Szczególnie urzekły mnie kostiumy: kobiety w pięknych sukniach wyszywanych błyszczącymi szkiełkami, mężczyźni w eleganckich frakach. Całość oddawała klimat XIX-wiecznego Wiednia — z jego przepychem, szykiem i niepowtarzalnym urokiem.
Do tego niesamowite wnętrza teatru i doborowe towarzystwo — wszystko razem sprawiło, że poczułam, jakbym przeniosła się w czasie. To nie było tylko przedstawienie, to była prawdziwa podróż w głąb wiedeńskiej duszy.
Chętnie obejrzałabym Wiener Blut jeszcze raz. Może tym razem udałoby mi się lepiej zrozumieć tekst (który wcześnie powinnam była prześledzić, ale dotrzeć do polskojęzycznych treści tego typu było bardzo trudno, dziś jest to o wiele łatwiejsze), ale nawet bez tego emocje, jakie niesie ze sobą ta sztuka, są warte każdej chwili. To jest prawdziwy Wiedeń: miasto muzyki, tańca, intryg i niezapomnianych chwil!
Zdjęcia robiłam zabytkowym telefonem w zamierzchłych czasach, stąd ich jakość.
A tu treść pieśni z filmiku powyżej!
Wiener Blut
Wiener Blut
Eig’ner Saft
Voller Kraft
Voller Glut
Du erhebst
Du belebst
Unser’n Mut
Wiener Blut
Wiener Blut
Was die Stadt
Schönes hat
In dir ruht
Wiener Blut
Heisse Flut
Allerort
Gilt das Wort:
Wiener Blut
Ps. Post powstał kilka lat temu, ale specjalnie dla Was go odświeżam.
Obrazek tytułowy: Historyczny szkic Opery Ludowej (Volksoper). Von Archiv der Volksoper Wien – Leipziger Illustrierte; 19. Januar 1899, Gemeinfrei, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=7818656